W swoim ostatnim artykule wprowadziłem ideę, że Novus Ordo i Vetus Ordo
posiadają odpowiednie im, i różniące się, rozumienia uczestnictwa
liturgicznego. Myślę że trochę argumentacji w tym i następnym artykule sprawi,
że to co mam na myśli stanie się jasne i bezsprzeczne. Zawiera to oszałamiające
implikacje dla przyszłości rozwoju liturgicznego w Kościele, do czego jeszcze
wrócimy.
Podczas trwania Ruchu Liturgicznego entuzjaści liturgiczni stali się bardzo podekscytowani wspaniałymi bogactwami katolickiej liturgii, chcąc przekazać je wiernym w całej ich okazałości. Ponieważ byli historykami liturgii, skupili się jednak na słowach liturgii. Napisali wiele znakomitych książek o Mszy, oraz komentarzy do roku liturgicznego. Odnieśli wielkie sukcesy w tej dziedzinie, chociaż ich prace oczywiście były czytane wyłącznie przez mniejszość katolików.
Podczas trwania Ruchu Liturgicznego entuzjaści liturgiczni stali się bardzo podekscytowani wspaniałymi bogactwami katolickiej liturgii, chcąc przekazać je wiernym w całej ich okazałości. Ponieważ byli historykami liturgii, skupili się jednak na słowach liturgii. Napisali wiele znakomitych książek o Mszy, oraz komentarzy do roku liturgicznego. Odnieśli wielkie sukcesy w tej dziedzinie, chociaż ich prace oczywiście były czytane wyłącznie przez mniejszość katolików.
Z czasem członkowie tego ruchu zaczęli się zastanawiać nad tym, jak przekazać wiernym więcej tego bogactwa tekstów liturgicznych. Pisanie książek to jedna rzecz, ale trzeba także zrobić coś z samą liturgią. A więc podjęli całą serie działań. W tym czasie miało miejsce wielkie odrodzenie śpiewu chorałowego, a więc zaczęli namawiać ludzi do śpiewania nowo zredagowanych części stałych Mszy (Kyrie, Sanctus, Gloria itp.). Jako że wszyscy potrafili już czytać, próbowali nakłonić ludzi do czytania podczas Mszy słów Mszy z mszalików. Próbowali także nakłonić ludzi do odpowiadania razem z ministrantem podczas cichej Mszy.
Nie są to
koniecznie złe pomysły, ale jak widać idą one wszystkie w tym samym kierunku.
Ponieważ liturgiści tej epoki – wczesne i środkowe lata XX wieku – byli
skupieni na słowach liturgii, chcieli aby wierni także skupili się na nich. Zaczęli
myśleć, że jeżeli wierni nie śledzą słów i nie rozumieją Mszy na poziomie słów
liturgii, to tak naprawdę nie uczestniczą w niej. Idea ta zaczęła pojawiać się
w oficjalnych dokumentach; np. Pius X mówiłem o „czynnym uczestnictwie” w
kontekście nakłonienia ludzi do śpiewu. Później instrukcja mówiła o powtarzaniu
słów ministranta podczas cichej Mszy jako o „bardziej doskonałej” formie
uczestnictwa. Między liturgistami zaczęto słyszeć rozwój polemiki przeciwko
temu, w jaki sposób zwykli katolicy uczestniczą we Mszy, jeżeli nie są
wystarczająco musztrowani. Nazywani byli przez nich 'niemymi widzami'. Jednak
nie zajęło dużo czasu zanim liturgiści zdali sobie sprawę że ten uroczy opis
pasował do prawie każdego świeckiego katolika od przynajmniej VIII wieku do 1930 roku, i do większości katolików między
rokiem 1930 a 1964. Ten okres liturgiczny w którym Msza, w tej formie jaką ją
znamy, została opracowana była duchowo bezużyteczną martwą strefą.
Niektórzy
liturgiści uczynili ostatni wysiłek aby dotrzeć do wiernych ze wspaniałymi
tekstami starożytnej tradycji liturgicznej. Eksperymentowali z Mszą versus
populum, tak aby każdy mógł widzieć co się dzieje. W końcu zdali sobie
sprawę, że jeżeli ludzie mają zrozumieć słowa, to o wiele lepiej czytać je na głos
i w języku narodowym. To w końcu oczywiste! Ale zmiany trwały nadal. Słowa
liturgii, nawet czytane na głos i w języku narodowym, były za długie i za
skomplikowane. Przełożenie ich na język narodowy tylko podkreśliło to, że te
teksty były nieodpowiednie do powtarzalnego użytku w ojczystym języku
zgromadzonych. Co więcej, porządek, według którego odbywały się rzeczy był
dezorientujący i podobno nielogiczny. Do tego doszły jeszcze inne teologiczne
mody, które nie lubiły stawiania akcentu na grzech, pokutę oraz świętych.
Trzeba było z tym wszystkim skończyć.
Dostaliśmy w zamian mszał, za którym wierni mogli podążać słowo w słowo bez potrzeby (po pewnym czasie) używania mszalików . Modlitwy były proste, ceremonie krótkie, uproszczone i (podobno) logiczne. W mowie narodowej, versus populum, z tłumaczeniami używającymi krótkich słów gdziekolwiek jest to możliwe. Wszystko razem pasowało.
Dostaliśmy w zamian mszał, za którym wierni mogli podążać słowo w słowo bez potrzeby (po pewnym czasie) używania mszalików . Modlitwy były proste, ceremonie krótkie, uproszczone i (podobno) logiczne. W mowie narodowej, versus populum, z tłumaczeniami używającymi krótkich słów gdziekolwiek jest to możliwe. Wszystko razem pasowało.
Przy innej okazji
zacytowałem katolickiego socjologa Anthony'ego Archera, który powiedział coś co
jest naprawdę wstrząsające w odniesieniu do tej sytuacji.
Niełaskawy to los, który pozwolił aby Nowa Msza właśnie wtedy została dokończona, kiedy gdzie indziej ważność niewerbalnej komunikacji była odkrywana na nowo.
Tego właśnie
brakowało w Ruchu Liturgicznym. Docenienie niewerbalnej komunikacji nie jest
nie do pogodzenia z pismami wcześniejszych przedstawicieli, takich jak
Guéranger, pomimo jego nacisku na 'rozumienie'. Rozwojowi Ruchu i jego
przemianie w ruch, mający stworzyć Novus Ordo, towarzyszyła ślepota
względem komunikacji niewerbalnej (oraz równoległy brak zainteresowania gestami
i ceremoniami) stająca się coraz bardziej oczywista i problematyczna.
Ale co działo się między latami 700 a 1930? Jak to się stało liturgia uformowała tych wszystkich świętych? W przeciwieństwie do protekcjonalnych założeń takich uczonych jak Josef Jungmann, uczestniczyli oni i rozumieli Mszę pomimo tego, że nie słyszeli słów kanonu i pomimo nie rozumieniu łaciny, nawet wtedy kiedy ją słyszeli. Rozumieli Mszę na głębokim, kontemplacyjnym poziomie. Ten rodzaj uczestnictwa w liturgii jest szczególnie intensywny, ponieważ nie jest on tylko intelektualny. Jeśli trudno uwierzyć w moje słowa to należy uwierzyć Katechizmowi Kościoła Katolickiego z roku 1992, tworzonego wtedy, kiedy komunikacja niewerbalna zaczęła wkradać się z powrotem do teologii.
2711 Wejście w kontemplację jest analogiczne do wejścia w liturgię eucharystyczną: jest nim "skupienie" serca; poddanie całej naszej istoty tchnieniu Ducha Świętego; zamieszkanie w domu Pańskim, jakim jesteśmy; pobudzenie wiary, by wejść w obecność Tego, który nas oczekuje; zrzucenie wszelkich masek i zwrócenie serca do kochającego nas Pana, aby oddać się Mu jako ofiara, która zostanie oczyszczona i przekształcona.
Ale co działo się między latami 700 a 1930? Jak to się stało liturgia uformowała tych wszystkich świętych? W przeciwieństwie do protekcjonalnych założeń takich uczonych jak Josef Jungmann, uczestniczyli oni i rozumieli Mszę pomimo tego, że nie słyszeli słów kanonu i pomimo nie rozumieniu łaciny, nawet wtedy kiedy ją słyszeli. Rozumieli Mszę na głębokim, kontemplacyjnym poziomie. Ten rodzaj uczestnictwa w liturgii jest szczególnie intensywny, ponieważ nie jest on tylko intelektualny. Jeśli trudno uwierzyć w moje słowa to należy uwierzyć Katechizmowi Kościoła Katolickiego z roku 1992, tworzonego wtedy, kiedy komunikacja niewerbalna zaczęła wkradać się z powrotem do teologii.
2711 Wejście w kontemplację jest analogiczne do wejścia w liturgię eucharystyczną: jest nim "skupienie" serca; poddanie całej naszej istoty tchnieniu Ducha Świętego; zamieszkanie w domu Pańskim, jakim jesteśmy; pobudzenie wiary, by wejść w obecność Tego, który nas oczekuje; zrzucenie wszelkich masek i zwrócenie serca do kochającego nas Pana, aby oddać się Mu jako ofiara, która zostanie oczyszczona i przekształcona.
2716 Kontemplacja jest słuchaniem słowa Bożego. Słuchanie
to, dalekie od bierności, jest posłuszeństwem wiary, bezwarunkowym przyjęciem
go przez sługę i miłującym przylgnięciem dziecka. Uczestniczy ono w
"tak" Syna, który stał się Sługą, i w "Fiat" Jego pokornej Służebnicy.
2718 Kontemplacja jest zjednoczeniem
z modlitwą Jezusa w takim stopniu, w jakim pozwala uczestniczyć w Jego
misterium. Misterium Chrystusa jest sprawowane przez Kościół w Eucharystii, a
Duch Święty ożywia je w kontemplacji, aby zostało ukazane przez czynną miłość.
Czy to nie zadziwiające? Modlitwa niewerbalna jest zalecana jako wzór dla liturgicznego uczestnictwa.
Jednak nie jest to bardzo dobry wzór uczestnictwa w Novus Ordo. Mówiąc brutalnie, kontemplacyjne zaangażowanie nie jest dozwolone. Za dużo tam skakania w górę i w dół, uściskania dłoni i odpowiadania na słowa kapłana. Ksiądz próbuje na ciebie spojrzeć, słowa walczą o Twoją uwagę, ludzie działają spontanicznie, czytania są mało znane i często niejasne. Nie wiesz co się zaraz stanie z powodu wszystkich tych opcji. To wszystko sztuczki zawarte w liturgii specjalnie po to, by wspomóc zaangażowanie wiernych słowo po słowie, które jest tym właśnie rodzajem uczestnictwa, które twórcy Novus Ordo chcieli.
Według zwolenników Reformy Reformy jest to problematyczne, ponieważ brakuje czegoś we Mszy. Brakuje sacrum. A więc chcą oni zwrócić trochę sacrum. Widzą rzeczy najbardziej kojarzone z sacrum Mszy trydenckiej i chcą je zwrócić do Novus Ordo. A więc proponują i wprowadzają w praktykę celebracje ad orientem, łacinę, chorał gregoriański itp. To wszystko jest dobre, ale kiedy reformatorzy twierdzili, że muszą być one poświęcone na rzecz zrozumiałości Mszy, nie byli całkiem w błędzie. Myśląc w kategoriach rozumienia liturgii słowo po słowie i komunikacji werbalnej, jest to całkowicie oczywiste, że (wyłączając nadludzkich łacinników) trudniej jest zrozumieć kanon po łacinie niż w języku narodowym. Tak samo jeżeli nie potrafisz czytać z ruchu warg, to trudno zrozumieć kanon, jeżeli jest on czytany po cichu, a jeszcze trudniej jeżeli ksiądz jest odwrócony plecami do Ciebie!
Papież Paweł VI powiedział, używając frazy Jungmanna, że łacina jest 'kurtyną', która zasłaniała liturgię, i która musiała być odsunięta. Tak jest, jeżeli ma się bardzo wąskie rozumienie uczestnictwa. A to wąskie rozumienie uczestnictwa jest fundamentem, na której została oparta
Czy to nie zadziwiające? Modlitwa niewerbalna jest zalecana jako wzór dla liturgicznego uczestnictwa.
Jednak nie jest to bardzo dobry wzór uczestnictwa w Novus Ordo. Mówiąc brutalnie, kontemplacyjne zaangażowanie nie jest dozwolone. Za dużo tam skakania w górę i w dół, uściskania dłoni i odpowiadania na słowa kapłana. Ksiądz próbuje na ciebie spojrzeć, słowa walczą o Twoją uwagę, ludzie działają spontanicznie, czytania są mało znane i często niejasne. Nie wiesz co się zaraz stanie z powodu wszystkich tych opcji. To wszystko sztuczki zawarte w liturgii specjalnie po to, by wspomóc zaangażowanie wiernych słowo po słowie, które jest tym właśnie rodzajem uczestnictwa, które twórcy Novus Ordo chcieli.
Według zwolenników Reformy Reformy jest to problematyczne, ponieważ brakuje czegoś we Mszy. Brakuje sacrum. A więc chcą oni zwrócić trochę sacrum. Widzą rzeczy najbardziej kojarzone z sacrum Mszy trydenckiej i chcą je zwrócić do Novus Ordo. A więc proponują i wprowadzają w praktykę celebracje ad orientem, łacinę, chorał gregoriański itp. To wszystko jest dobre, ale kiedy reformatorzy twierdzili, że muszą być one poświęcone na rzecz zrozumiałości Mszy, nie byli całkiem w błędzie. Myśląc w kategoriach rozumienia liturgii słowo po słowie i komunikacji werbalnej, jest to całkowicie oczywiste, że (wyłączając nadludzkich łacinników) trudniej jest zrozumieć kanon po łacinie niż w języku narodowym. Tak samo jeżeli nie potrafisz czytać z ruchu warg, to trudno zrozumieć kanon, jeżeli jest on czytany po cichu, a jeszcze trudniej jeżeli ksiądz jest odwrócony plecami do Ciebie!
Papież Paweł VI powiedział, używając frazy Jungmanna, że łacina jest 'kurtyną', która zasłaniała liturgię, i która musiała być odsunięta. Tak jest, jeżeli ma się bardzo wąskie rozumienie uczestnictwa. A to wąskie rozumienie uczestnictwa jest fundamentem, na której została oparta
cała
reforma.
A więc mam
taką sugestie: jeżeli weźmiemy słowa i rubryki Formy Zwyczajnej i dodamy do
niej wszystkie możliwe 'bajery' tradycyjnej liturgii, to oczywiście nie uda nam
się całkowicie stworzyć atmosfery i liturgicznego dramatyzmu, który przyciąga
nas do starożytnej Mszy, i który pozwala nam na głęboką formę uczestnictwa
sercem i duszą. Co natomiast uda nam się osiągnąć, to zakryć kurtyną słowa liturgii, z punktu widzenia
komunikacji werbalnej. Bardzo łatwo sprawić żeby słowa liturgii stały się
niezrozumiałe – wystarczy użyć łaciny.
A więc problem w tym, że łatwo skończyć z kompromisem nie realizującym założeń ani Novus Ordo, ani Vetus Ordo, jako że opierają się one na innym podejściu do uczestnictwa liturgicznego. Tak samo jak próby skłonienia wiernych do zaangażowania słowo po słowie w mszały sprzed roku 1970 były niezadowalające, tak samo próby nakłonienia ludzi do kontemplacyjnego zaangażowania w mszał z roku 1970 nigdy się do końca nie powiodą. Nie da się wskakiwać i wyskakiwać z głębokiej kontemplacji.
A więc problem w tym, że łatwo skończyć z kompromisem nie realizującym założeń ani Novus Ordo, ani Vetus Ordo, jako że opierają się one na innym podejściu do uczestnictwa liturgicznego. Tak samo jak próby skłonienia wiernych do zaangażowania słowo po słowie w mszały sprzed roku 1970 były niezadowalające, tak samo próby nakłonienia ludzi do kontemplacyjnego zaangażowania w mszał z roku 1970 nigdy się do końca nie powiodą. Nie da się wskakiwać i wyskakiwać z głębokiej kontemplacji.
Joseph Shaw
Tłumaczenie: Łukasz Kasprzak
Zdjęcie: Joseph Shaw