W
odpowiedzi na tekst ks. Pope’a: czy tradycyjni katolicy czynią wystarczająco
wiele?
Ks. Charles Pope zamieścił na blogu wpis o tym, że
ci, którzy kochają Mszę tradycyjną, powinni włożyć więcej wysiłku w
przekonywanie do niej innych. Pisze tak, ponieważ na podstawie
niepotwierdzonych informacji uważa, że liczba osób uczestniczących w starej
Mszy przestała rosnąć. Wiąże to z letargiczną postawą, jaką kiedyś zaobserwował
u katolików Novus Ordo, stających wobec perspektywy utraty swojej szkoły
parafialnej. Wyznaję, że nie pojmuję tej paraleli.
Czy ks. Pope uważa, że dzisiejsi katolicy
tradycyjni są jak oni?
Katolicy tradycyjni, którzy odkryli na nowo Wiarę,
liturgię i tradycje Kościoła. Katolicy tradycyjni, którzy na nowo zaczęli
odmawiać błogosławieństwo przed posiłkami, którzy stworzyli liczniejsze
rodziny, którzy starają się przynajmniej nie przychodzić na Mszę niedzielną w
stroju plażowym, którzy katechizują swoje dzieci, a czasem zapewniają im pełną
edukację domową; katolicy tradycyjni, którzy nie tylko robią to wszystko, ale
jeszcze są za to atakowani. Proszę Księdza, niech mi Ksiądz wyjaśni, w jaki
sposób tamto doświadczenie z katolikami Novus Ordo sprzed lat daje Księdzu
wgląd w postawy dzisiejszych katolików tradycyjnych? I dlaczego zakłada Ksiądz,
że zwykli katolicy zapełniający ławki na Mszy tradycyjnej nie dokładają swoich
cegiełek do dzieła ewangelizacji?
Czyżby ks. Pope mówił o głoszeniu kazań na rogach
ulic? Czy też ma na myśli, zgodnie z normalnymi oczekiwaniami katolików
wszystkich wieków, dawanie świadectwa poprzez życie Wiarą? Życie Wiarą, a więc
życie rodzinne związane z rytmem roku liturgicznego, gdzie przestrzega się
okresów postu i wstrzemięźliwości; obrazy religijne w domu; życie osobiste
zgodne z nauczaniem Kościoła na temat seksualności i małżeństwa; odmowę
nagięcia się do wymogów nowej, pogańskiej policji myśli w kwestiach takich jak
teoria gender. Gotowość, z zachowaniem stosownej ostrożności, by delikatnie
dawać świadectwo w pracy i innych miejscach, jeśli ktoś szczerze docieka
Prawdy, choć takie świadectwo może kosztować utratę pracy lub nawet postawienie
przed sądem.
Być może ma na myśli to, że katolicy powinni
odgrywać pewną rolę w ruchu obrony życia. Że powinni uczestniczyć w publicznych
świadectwach Wiary, takich jak procesje eucharystyczne i spektakularne
pielgrzymki piesze. Że powinni wspomagać odnawianie zabytkowych kościołów w
centrach miast, które mogą być ucieleśnieniem Wiary i skłaniać zaciekawionych
przechodniów do wejścia.
Być może uważa, że katolicy powinni próbować
wpływać na politykę kościelną, zachęcać swoich biskupów, by nie ukrywali Wiary,
lecz silniej o niej świadczyli. Że powinni wspierać księży występujących
przeciw tym, którzy chcą obrażać Boga i gorszyć wiernych podczas samej
liturgii, poprzez nadużycia liturgiczne i świętokradcze komunie.
Jeśli jednak taki był sens wypowiedzi ks. Pope’a,
to powinno być oczywiste, że właśnie katolicy tradycyjni czynią te wszystkie rzeczy.
I jeśli autor ma rację, że stanowimy tylko 2 % społeczności katolików, to
udział pozostałych 98 % we wszystkich
tych dziełach jest zaiste żałosny, gdyż wiem bardzo dobrze, nie z
potwierdzonych danych, ale z własnego doświadczenia, że jeśli przyjdę na jakieś
wydarzenie zorganizowane w obronie życia, to znaczną część jego uczestników
będę znał z działalności na rzecz Mszy tradycyjnej. Że jeśli znajdziemy sto
reprezentatywnych rodzin katolickich z więcej niż czwórką dzieci, to o wiele
ponad 2 % z nich okaże się uczestnikami Mszy tradycyjnej. Że jeśli ktoś
zainicjuje petycję internetową w jakiejś katolickiej sprawie, to lista podpisów
pod nią szybko stanie się spisem katolików tradycyjnych. Że jeśli któryś z
biskupów zechce ocalić przed zamknięciem zabytkowy kościół w centrum miasta, to
prawdopodobnie zwróci się do jednego z tradycyjnych zgromadzeń kapłańskich. Że
jeśli w pokoju pełnym dzieci z rodzin katolików tradycyjnych zadam pytanie o
Wiarę, będą one miały przynajmniej jakieś pojęcie o tym, czym jest Trójca
Przenajświętsza.
Pewnie moglibyśmy czynić więcej. Odrzucam jednak
myśl, że sposobem promowania ruchu na rzecz Tradycji miałoby być oskarżanie
jego uczestników o lenistwo. Przepraszam Księdza, ale uważam to za wielką
niesprawiedliwość. Katolicy tradycyjni na co dzień ponoszą dla Wiary, dla
liturgii, dla zbawienia swoich dzieci i dla swych księży, poświęcenia, o których
inni katolicy nawet by nie pomyśleli.
Dlaczego w takim razie nie rośnie liczba
uczestników Mszy tradycyjnej? Ależ rośnie. Wbrew niepotwierdzonym obserwacjom
ks. Pope’a, liczba Mszy, które łatwiej jest zliczyć niż wiernych, stale rośnie,
a ograniczeniem tego wzrostu jest ograniczona liczba księży umiejących i
gotowych je odprawiać. Wokół Mszy w nowych miejscach gromadzą się społeczności
wiernych niezwiązanych wcześniej z ruchem tradycyjnym: to właśnie mamy na
myśli, mówiąc, że sama Msza ewangelizuje. Msza tradycyjna nawraca ludzi.
Sprawia, że zmieniają swe życie. I, co najbardziej widoczne, wzbudza powołania
do kapłaństwa i życia zakonnego.
Niesprawiedliwe jest oskarżanie wiernych o
lenistwo w rozpowszechnianiu Mszy tradycyjnej, kiedy kapłani, którzy ją
odprawiają, wciąż zbyt często traktowani są w swoich diecezjach jako
ekscentrycy czy wręcz pariasi. Kiedy ludzie świeccy, którzy w niej uczestniczą,
stają się persona non grata w wielu
instytucjach katolickich. Kiedy motywowane ideologicznie komisje kurialne
niweczą starania na rzecz odnowy zniszczonej tkanki zabytkowych świątyń.
Przykro mi to mówić, proszę Księdza, ale biskupi mogą zrobić bardzo wiele, by
energię katolików tradycyjnych skierować na ewangelizację, bo wciąż zbyt wiele
tej energii trzeba tracić na przezwyciężanie przeszkód wewnątrz Kościoła.
Ks. Pope ma rację, że Msza tradycyjna nie zachwyca
od razu każdego, kto doświadcza jej po raz pierwszy. Msza w Novus Ordo także
nie. Z Mszą tradycyjną jest jednak pewien szczególny problem. Owocny udział w
niej wymaga głębokiego zrozumienia i przyjęcia faktu, że Bóg jest
transcendentny i nieskończenie godny czci; że Jezus Chrystus jest Bogiem i
zstępuje na ołtarz w momencie Konsekracji; że jest coś takiego jak grzech i że
grzech czyni człowieka niegodnym przyjęcia Komunii świętej; że istnieją święci,
którzy wstawiają się za nami. Tak, tu jest problem, emocjonalny i często
intelektualny, ponieważ wielu nominalnych katolików, nawet przychodzących do
kościoła, już w te rzeczy nie wierzy. Trudno jest przekonać ich do Mszy
tradycyjnej, gdyż trudno jest przekonać ich na nowo do Wiary.
Winę za ten stan rzeczy zaciągnęło wiele osób w
ciągu wielu lat. Proszę nią jednak nie obarczać katolików tradycyjnych.
Joseph Shaw
Tłumaczenie: Ewa Monika Małecka
Zdjęcie: Joseph Shaw