Oto co Sobór Watykański II powiedział na temat okresów liturgicznych. (Sacrosanctum
Concilium 107)
"Rok liturgiczny należy w ten sposób zreformować, aby stosownie do
współczesnych warunków zachowując lub odnawiając tradycyjne zwyczaje i praktyki
związane z okresami liturgicznymi utrzymać pierwotny charakter tych
okresów celem należytego zasilania pobożności wiernych przez odprawianie
misterium Chrześcijańskiego Odkupienia, a zwłaszcza misterium paschalnego."
Nie tylko nie daje więc upoważnienia do tego, aby znieść okres liturgiczny
Przedpościa, ale wręcz to wyklucza. Po pierwsze bowiem, nawołuje do
zachowania lub odnowienia zwyczajów i praktyk, a nie można tego uczynić poprzez
unicestwienie; a po drugie stosuje argument a
fortiori do okresu Przedpościa, jako że stanowi on czas przygotowania
Kościoła do misterium paschalnego, Wielkiej Nocy, do której przytoczony
fragment (słusznie zresztą) przykłada szczególne znaczenie.
Jeżeli akceptujesz postanowienia Vaticanum II, w okresie Przedpościa idź lepiej
na Mszę świętą celebrowaną w nadzwyczajnym rycie, ponieważ w rycie zwyczajnym
on nie występuje.
To samo można powiedzieć o wielu innych rzeczach. Weźmy
na przykład łacinę. Oto fragment Sacrosanctum
Concilium, paragraf 36:
"W obrzędach łacińskich zachowuje się
używanie języka łacińskiego, poza wyjątkami określonymi przez prawo
szczegółowe."
Nie można zachować czegoś poprzez zakaz
jego stosowania. Jeśli chcesz być lojalny wobec postanowień soborowych, weź
udział we Mszy św. w języku łacińskim. Forma zwyczajna, niestety, takiej
możliwości nie daje, lepiej więc trzymać się formy nadzwyczajnej.
Czyż słowo „zachować” nie jest
fascynujące? Mówiąc o obrzędach w ogóle, Sacrosanctum Concilium stwierdza (paragraf 4):
"Na koniec trzymając się wiernie tradycji, Sobór święty oświadcza, że święta Matka Kościół uważa za równe w prawach i godności wszystkie prawnie uznane obrządki i że chce je na przyszłość zachować i zapewnić im wszelki rozwój (…)."
W następstwie Soboru, zakon dominikański praktycznie zabronił rytu dominikańskiego. Sytuacja uległa zmianie dopiero wraz z publikacją Summorum Pontificum w roku 2007. Zakazywanie czegoś, jednakże, nie jest sposobem na to, by cokolwiek zachować i zapewnić mu wszelki rozwój.
Oczywiście, Sobór zarządził reformę liturgiczną.
Stwierdza ona (paragraf 50):
"W tym celu obrzędy należy uprościć,
zachowując wiernie ich istotę (…)."
Znów, nie można zachować istoty obrzędów
poprzez ich zniesienie, a to się przecież stało z Modlitwą u Stóp Ołtarza i
Ostatnią Ewangelią. Starożytne modlitwy na ofiarowanie również zostały usunięte i zastąpione nowymi,
których „istota” jest wyraźnie inna. Trudno uznać, że je „zachowano”.
Dalej czytamy (114):
"Z największą troskliwością należy zachowywać
i otaczać opieką skarbiec muzyki kościelnej."
Muzyka, oczywiście,
przetrwała reformę, ale o jej „zachowaniu” nie może być mowy. Skarby muzyki
kościelnej – chorał gregoriański i polifonia sakralna – zostały zniszczone. W
dobie kryzysu wyjątków jest tak niewiele, że, gdy chodzi o formę zwyczajną,
można by je policzyć.
A co ze sztuką
sakralną? Paragraf 123:
"Kościół (…) dopuszczał formy artystyczne
każdej epoki, tworząc z biegiem wieków skarbiec sztuki, który z całą troską
należy zachować."
I dalej, paragraf
129:
"(…) aby [duchowni] umieli szanować i
konserwować czcigodne zabytki Kościoła oraz dawać odpowiednie rady artystom
podczas wykonywania przez nich dzieł sztuki."
Znów nie sposób
zachować dzieł sztuki i zabytków poprzez ich zniszczenie. Powyższy fragment
potwierdza tylko, że to, co się stało z katedrą św. Chada w Birmingham jak i z
milionem innych kościołów na całym świecie, było złe.
Co mogą powiedzieć o
tych postanowieniach ci, którzy bronią reformy liturgicznej? Mogą na przykład
stwierdzić, że Sacrosanctum Concilium nie
jest nieomylne, jako że sobór powszechny nieomylny jest wyłącznie w anatemach (jest
to lista potępionych tez, którą sporządzał każdy sobór powszechny w historii
Kościoła; praktyki tej wyrzekli się Ojcowie Soborowi Vaticanum II).
Mogą oni twierdzić,
że – jeśli chodzi o prawo kościelne, papież jest władny promulgować nowe ryty,
sobór nie był do tego niezbędny.
Obrońcy reformy
jednakże bardzo rzadko wysuwają te argumenty, wolą problem zignorować.
Musiałem wręcz bronić papieża Pawła VI od domniemanego zarzutu herezji wysuniętego przeciwko niemu przez pewnego liberała, który myśli, że odstępstwa od postanowień Vaticanum II są niezgodne z wiarą (albo myśli, że konserwatywni katolicy powinni tak myśleć).
Powód jest prosty: pragną oni podtrzymać złudzenie, że ci, którzy są przywiązani do tradycyjnej Mszy wykazują straszliwe nieposłuszeństwo wobec Soboru Watykańskiego II i że trwają w błędzie. Jeśli jednak tradycjonaliści są w błędzie, reformatorzy liturgii i ich zwolennicy tym bardziej.
Joseph Shaw
Tłumaczenie: Piotr Klinger, Maria Stypuła